Smartfon? Dlaczego nie?


Ostatnio mój syn oznajmił, że na ósme urodziny chciałby dostać smartfon. Aby wytłumaczyć mu dlaczego tak się nie stanie, sama też musiałam skonfrontować się z tym pytaniem. - Dlaczego?
Czy chodzi o pieniądze, łatwy dostęp do zawartości internetu, nieograniczony dostęp do gier?
Tak, to wszystko prawda, ale w gruncie rzeczy chodzi o coś innego. Chodzi o relacje.

Elektroniczne gadżety zbyt często, stają się alternatywą dla relacji.

Zamiast w kawiarni spotykamy się na czacie. Zamiast złożyć życzenia osobiście lub telefonicznie wysyłamy SMS-a. Zamiast spotkać się z przyjaciółmi na wspólne oglądanie zdjęć z wyprawy przesyłamy im link do albumu w "chmurze". To takie wygodne, takie szybkie, takie nieangażujące...
Tak łatwo zapomina się o wartości bezpośrednich relacji, o wartości ich wzajemności, o wartości tej wymiany - energii, spojrzeń, tonu głosu, uśmiechów i łez...

Tak się ostatnio ułożyło, że w ciągu kilku tygodni miałam do przekazania dwie wiadomości: jedną bardzo radosną, a drugą bardzo przykrą. Pierwszą z nich przekazywałam osobiście i celebrowałam to ciesząc się reakcjami przyjaciół. Dzielenie się radością jest takie miłe. Czy te wybuchy spontanicznej serdeczności przyjaciół można zastąpić przez komentarze czy lajki na Facebooku? Może i można, ale nie warto.

Wiadomość przykrą znacznie prościej było przekazać drogą elektroniczną. Tak było szybciej, emocjonalnie łatwiej, na dany moment po prostu logistycznie najpraktyczniej - odłożyć rozmowę na potem. W odpowiedzi dostałam dużo wsparcia, wiem też, że za każdym SMS-em, czy mailem płynęło morze modlitwy. Jednak te odłożone na później rozmowy muszą się odbyć. Nie tylko mi są potrzebne, ale moim bliskim także. Niektóre sprawy, nawet te trudne, są zbyt ważne, by o nich milczeć.

Tylko rozmawiając w cztery oczy, czy choćby telefonicznie mamy szansę sami skonfrontować się z własnymi emocjami oraz dać drugiemu człowiekowi szansę na wyrażenie wsparcia. Czy to będzie przyjacielski uścisk, czy pełne współczucia spojrzenie lub łzy - tego nie da się przekazać przez internet.

W czasach, w których coraz częściej króluje indywidualizm, nawet zapewnienie SMS-em, że o kimś pamiętamy to już też bardzo dużo. Nie każdego na to stać. Telefon jest dla odważnych. A rozmowa z cztery oczy - dla kogo?

Czy możemy odwrócić ten trend? Czy nasze dzieci skazane są już tylko na cyber-relacje, tak bardzo odarte z ciepła właściwego relacjom bezpośrednim?

Chciałabym, by moje dzieci umiały budować relacje z innymi ludźmi. Jakie by nie były - łatwe czy trudne - zawsze uczą nas czegoś ważnego o nas samych i o życiu. Oby nasze dzieci jak najpóźniej zaczęły korzystać z "dobrodziejstw" smartfonów, WhatsAppa czy sieci społecznościowych. Niech tworzą własną sieć społecznościową - w realu, na podwórku, w szkole...

Komentarze

  1. Jasne, że tak, tylko może warto wdrozyć jakieś limity dziennie w korzystaniu z telefonu?
    https://etuistudio.pl

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozproszenie

Samorost - dobra gra dla całej rodziny